Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Pensje piłkarzy, to pieniądze wyrzucone w błoto

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Od prawie dwóch lat rządzi w klubie piłkarskim. Z premedytacją wykorzystuje swoją urodę do promocji przedsięwzięć, w które się angażuje, ale w samych interesach liczy się dla niej tylko zysk i końcowy efekt. Izabela Łukomska-Pyżalska - była modelka Playboya, a dziś szefowa Warty Poznań i wiceprezes Family House.
Pensje piłkarzy, to pieniądze wyrzucone w błoto

Pensje piłkarzy, to pieniądze wyrzucone w błoto
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Pensje piłkarzy, to pieniądze wyrzucone w błoto
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

iWoman.pl: Celowo stawia Pani na - delikatnie mówiąc - mało kobiece branże, by pokazać panom, że kobieta też świetnie może sobie dawać w nich radę?

Izabela Łukomska-Pyżalska: Nigdy nie patrzyłam na przedsięwzięcia, w które się angażuję przez pryzmat płci. Ta kwestia pojawiła się, gdy media zainteresowały się tym, że kobieta została prezesem Warty Poznań. A mnie biznes pociągał od zawsze. Powiedziałam kiedyś, że mogłabym prowadzić: rzeźnię, sklep czy hurtownię zabawek. Bo jestem pewna, że w wielu branżach potrafiłabym się odnaleźć.

Pierwszą firmę założyłam w wieku 21 lat. To była agencja modelek, którą zresztą prowadzę do dziś. Sama pracowałam jako modelka i hostessa. W pewnym momencie stwierdziłam, że są klienci i sama mogę pośredniczyć między nimi a modelkami. Tak to się zaczęło. Później razem ze wspólniczką z Rosji, przez dwa, trzy lata, organizowałam wyjazdy kobiet i mężczyzn do kliniki chirurgii plastycznej w Kaliningradzie. To było w czasach, w których różnice w cenach były naprawdę znaczące. Udało mi się odnieść duży sukces.

Później przyszedł czas na przedsięwzięcia realizowane już z mężem...

Powołaliśmy do życia Family House. Zainwestowaliśmy wspólnie w działkę, którą postanowiliśmy podzielić, uzbroić w media i sprzedać. Stwierdziłam, że skoro już to robimy, to może warto postawić na nich domki i sprzedawać gotowy produkt. Do dziś wybudowaliśmy około 600 mieszkań w Poznaniu i Wielkopolsce. Aż w końcu przyszedł czas na Wartę.

Dla mnie nie ma biznesu kobiecego czy męskiego. Nigdy nie miało dla mnie znaczenia to, czy przychodzi mi współpracować z kobietami, czy z mężczyznami. Staram się po prostu realizować cele, które stawiam sobie w każdej dziedzinie, którą się zajmuję i osiągąć jak najwięcej.

Siłą rzeczy jednak w budowlance, czy w futbolu jest się skazanym na częstszą współpracę z mężczyznami...

Skazana? Dlaczego? To słowo brzmi strasznie. Płeć tu nie ma znaczenia. Akurat w biurze Family House mam więcej pań.

Jako najbliższe współpracowniczki stara się Pani dobierać kobiety?

Kobiety są bardzo kreatywne i elastyczne. Szybko się uczą i potrafią dostosowywać się do zmieniających się okoliczności. Nie są skazane na jedną, wąską branżę.

Akurat gdy szukałam sprzedawców do Family House, okazało się, że Panie są dużo lepsze. Wśród kandydatów mężczyzn dominowało podejście, na zasadzie: nie mam kwalifikacji, nie mam doświadczenia, a już mam wymagania finansowe. A ja uważam, że najpierw trzeba pokazać co się potrafi, a później rozmawiać o wynagrodzeniu.

Bycie kobietą i świadomość własnej urody pomaga w byciu skuteczną w męskim biznesie?

Tam gdzie w grę wchodzą duże pieniądze, uroda nie ma znaczenia. Liczy się interes, zysk i obopólne korzyści dla partnerów. Podchodzę do spraw, które są do załatwienia rzeczowo i konkretnie. To, czy ktoś jest bardziej czy mniej atrakcyjny to kwestia całkowicie drugorzędna. To kwestia gustu, kogo uważamy za osobę piękną czy mniej urodziwą. Medialnie to na pewno pomaga. Gdybym nie przeszłość modelki i sesja w Playboyu na pewno nie udzieliłabym tylu wywiadów. Tego być może także nie.

Trzeba było udowadniać, że za urodą i pięknym ciałem jest coś więcej?

Nie mam czasu na rozstrząsanie takich kwestii. Mnie zawsze gonią terminy i sprawy, które mam do załatwienia. W Polsce funkcjonuje taki stereotyp, że ładna kobieta musi być głupia. Z tym trzeba walczyć. Być może niektórzy patrzą na Wartę przez pryzmat tego, że kojarzą mnie z roli modelki, ale mnie to nie przeszkadza, przynajmniej dzięki temu wiedzą, że taki klub istnieje.

Czytałem internetowe komentarze pod wywiadami z Panią. Wiele osób zarzuca, że jest Pani figurantką i wpływ na losy klubu i Family House jest żaden. Co Pani odpowie tym, którzy takie opinie formułują?

Ze każdy sobie pisać może, jeden lepiej drugi gorzej. Zwłaszcza anonimowo. Musiałabym mieć nieco inną konstrukcję psychiczną, gdybym miała przejmować się takimi komentarzami.

Nie było oporów przed wejściem w środowisko piłkarskie, w którym niepodzielnie rządzą faceci? Na dodatek to środowisko, które nie cieszy się dobrą opinią?

Coraz więcej kobiet rządzi w klubach piłkarskich. W pierwszej lidze (druga klasa rozgrywkowa w Polsce, odpowiednik dawnej II Ligi - dop. red.) są cztery Panie, które pełnią funkcję prezesek. Kierują piłkarskimi drużynami: Zawiszy Bydgoszcz, Miedzi Legnica, Termaliki Bruk-Bet Nieciecza i ja w Warcie Poznań. W Ekstraklasie kobieta jest prezesem Widzewa Łódź, a wcześniej prezesem Ruchu Chorzów też była kobieta.

Fakt, że rządzę Wartą Poznań nie jest więc czymś szczególnie wyjątkowym. Ale swoje zrobiło to, że miałam sesje w czasopismach dla panów. Połączenie piłki nożnej z Playboyem stało się mieszanką wybuchową, iskrą, która rozpaliła tak wielkie zainteresowanie mediów. Z tego punktu widzenia to był strzał w dziesiątkę. Taki był zresztą mój cel, by wszyscy usłyszeli bądź przypomnieli sobie o Warcie. Chodziło mi o to, by odbudować wizerunek tego klubu. Fakt, że pisały o tym gazety i portale z całego świata nawet przerósł moje oczekiwania.

Jest kobieca solidarność w piłkarskim świecie?

Mamy z sobą kontakt. Spotykamy się też na zjazdach klubów i rozmawiamy o tym, jak rozwiązać problemy I Ligi, która jest naprawdę w kiepskiej kondycji finansowej. A bez pieniędzy piłka nożna nie przetrwa. Nie mamy przychodów z praw telewizyjnych, a koszty utrzymania drużyny są prawie takie same jak w Ekstraklasie. Na dodatek Poznań jest chyba ewenementem na skalę całego kraju, bo miasto w ogóle nie pomaga takiemu klubowi jak Warta.

A co tak naprawdę zdecydowało o inwestycji w zadłużony, podupadający klub?

Jestem rodowitą Poznanianką, a to jest najstarszy klub w tym mieście. Żal było patrzeć na to, w jakiej znalazł się sytuacji. To nie była decyzja podjęta z dnia na dzień. Zainteresowałam się klubem i sytuacja Warty przez kilka miesięcy stawała mi się coraz bliższa. W końcu postanowiłam sprawdzić, jak to wygląda naprawdę. Ile i wobec kogo klub ma długów. Oczywiście później jeszcze parę trupów z szafy wypadło, ale wtedy zrobiliśmy z mężem kalkulację finansową i wspólnie podjęliśmy decyzję, że damy radę.

To było wyzwanie. Postawić umierający klub na nogi, to jest duża rzecz. Pod względem marketingowym i organizacyjnym, udało mi się tego cudu dokonać. Jeżeli chodzi o część sportową, to zawsze można powiedzieć, że można było zrobić coś lepiej, ale wtedy trzeba byłoby więcej wydać. Do tej pory wydałam na klub 20 mln zł. Mogłabym wydać i 50 mln złotych, ale to też wcale nie gwarantowałoby sukcesu.

Media wypominają wypowiedź sprzed lat. Kiedy widzę, jak stado facetów biega za piłką po wielkim trawniku, to śmiać mi się chce. Co takiego się stało, że zmieniła Pani zdanie?

Jest takie powiedzenie : Kobieta zmienna jest, a jej myśli są nieprzeniknione.... A tak na serio, kiedyś nie znałam się na piłce nożnej. Teraz, gdy patrzę na to, co się dzieje podczas niektórych meczów, to czasem też mi się chce śmiać. I na pewno nie jestem w tym odosobniona.

Podobno wybór do zarządu PZPN był już uzgodniony. Bo według mediów to właśnie Pani zmontowała koalicję klubów pierwszoligowych popierających Zbigniewa Bońka. Żal tego, że nie mamy pierwszej kobiety we władzach piłkarskiej centrali?

Dzięki Warcie i mnie I Liga w ogóle zaistniała na zjeździe związku. Bo zjednoczyliśmy się i mieliśmy swój głos, z którym inni musieli się liczyć. Dzięki temu mamy więcej przedstawicieli we władzach PZPN i więcej możliwości, by formułować swoje oczekiwania.

Nie kandydowałam do zarządu, by na tym zarobić. Jedyną moją motywacją było to, by zmienić coś w polskiej piłce. Do zarządu kandydowało 35 osób. Miejsce w zarządzie było 10. Ostatecznie, by wejść zabrakło mi niewiele. Osiągnęłam dobry wynik, jak na nową osobę, która dopiero co się pojawiła w tym środowisku. Być może zaszkodziło mi to, że na kilka godzin przed głosowaniem w mediach pojawiła się lista osób rekomendowanych do zarządu przez Zbigniewa Bońka. Akurat tak się później stało, że część osób z tej listy do zarządu nie weszła, a pojawiły się osoby, których na niej nie było.

Na zjeździe PZPN została pani określona przez jednego z delegatów słowami taka panienka. Do Pani męża zwrócono się per wyrokowiec. Ktoś powiedział: wyjmij gumę gówniarzu, jak do nas mówisz. To bolało?

Mój mąż nie ukrywa swojej przeszłości. (został skazany prawomocnym wyrokiem za pomoc w postaci obietnicy zakupu papierosów pochodzących z nielegalnego źródła- dop. red.). A co do wydarzeń ze zjazdu i wypowiedzi pana Lacha, to nie ma czego komentować. Później wiele osób podchodziło do mnie. Przedstawiali się jako jego znajomi i przepraszali mnie. On sam przeprosił też mojego męża.

To co wydarzyło się w hotelu Sheraton nie zniechęciło do piłki? Ostatnio zakręcony został kurek z pieniędzmi dla Warty z Family House. W swoim oświadczeniu napisała Pani, że nie akceptuje przeciętniactwa. A nasza piłka jest przepłacana. Pieniądze wydane na klub zostały wyrzucone w błoto?

Na pewno nie wszystkie. To co wybudowałam: trzy nowe boiska, trybunę, monitoring, ogrodzenia, to zostanie. Warta to ma i będzie z tego korzystać. Tak można co najwyżej określić pieniądze, a przynajmniej ich część, wydane na pensje piłkarzy. Bo gdy nie ma wyników adekwatnych do wynagrodzenia i punktów w tabeli, a trzeba przelewać pieniądze za wypłaty, to jest to na pewno deprymujące.

Są takie dyscypliny, np. koszykówka, w których inwestycja na określonym poziomie przynosi wynik sportowy. W piłce tak to nie działa. Są kluby, w których budżety są dużo mniejsze niż w Warcie, a jest sukces sportowy. Podobnie jest też w Ekstraklasie. Kluby z dużymi, jak na polskie realia, możliwościami finansowymi pałętają się w dole tabeli. Z drugiej strony ta nieprzewidywalność jest magią futbolu. Tu dużo zależy od szczęścia.

Ono będzie potrzebne, by Warta dalej mogła normalnie funkcjonować.

Na pewno tak. Chcę dla tego klubu jak najlepiej i będę szukać sponsorów. A czasy nie są łatwe. Ale z własnej kieszeni więcej wydawać już nie zamierzam. Wymowne jest to, że gdy ogłosiłam swoją decyzję piłkarzom, to oni zapytali się od razu: kiedy będzie zaległa pensja? Dla nich najważniejsza jest kasa. Na to wychodzi.

A było coś takiego co zaskoczyło pozytywnie w środowisku piłkarskim?

Radość po wygranym meczu, zwłaszcza jeżeli było w nim kilka dramatycznych zwrotów akcji, jest przeogromna. Dla takich uczuć warto inwestować w sport.

W interesach i w klubie rządzi Pani twardą ręką?

To zależy. Są takie decyzje, które muszą być twarde i jednoznaczne. Ale gdy szukamy nowych pomysłów, zwłaszcza w kwestiach marketingowych, fajnie jest zrobić burzę mózgów i wybrać pomysł, który będzie najlepszy.

A jest już pomysł na wybudowanie domu. Podobno Państwo wciąż własnego nie macie?

Jak to się mówi: szewc bez butów chodzi. Myślimy o tym, by się za to wziąć, ale ciągle mamy tyle pracy przy inwestycjach, które realizujemy dla klientów, że ta nasza własna schodzi na drugi plan. Ale w końcu ją zrealizujemy. Z myślą o dzieciach.

A nie czuje Pani tego, że traci coś przez to, że jest z nimi tak rzadko?

Mogłabym siedzieć w domu i zajmować się dziećmi. Ale nie jestem do tego stworzona. Byłabym nieszczęśliwa i dzieci też byłyby nieszczęśliwe. Są kobiety, które spełniają się w roli matek i opiekunek rodzin i mają do tego pełne prawo. Ale ja jestem kobietą, która realizuje się w przedsięwzięciach biznesowych i nawet tego mi mało, bo zaangażowałam się w klub sportowy. Do tego dochodzi działalność charytatywna. U mnie wciąż musi się coś dziać.

A może wkrótce będzie działo się jeszcze więcej. Media donoszą, że jest plan kandydowania na stanowisko prezydenta Poznania.

To był żart. Wywołany podejściem władz miasta do sportu i Warty.

Ale na blogu pisała Pani ostatnio, że zaczęła się interesować polityką. Może więc ten żart ma drugie dno.

Na razie o tym nie myślę. A co przyniesie przyszłość? Tego nikt nie wie.

Izabela Łukomska-Pyżalska Ma 35 lat. Męża Jakuba i trójkę dzieci. Karierę zaczynała jako modelka. W 2001 roku została wybrana na Playmate Roku magazynu Playboy. Występowała m.in. w reklamach soków Tarczyn. Zagrała w serialu "Czego się boją faceci?".

Prowadzi agencję Perfect Model i razem z mężem firmę deweloperską Family House. Od wiosny 2011 roku jest szefową Warty Poznań.


iWoman.pl



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Wtorek 16 kwietnia 2024
Imieniny
Bernarda, Biruty, Erwina

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl