Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bunt samorządów

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Największe polskie aglomeracje, z których do centralnego budżetu płynie największy strumień pieniędzy powiedziały stanowcze „nie” nowemu pomysłowi Ministerstwa Finansów. To największy bunt polskich samorządów po 1989 roku i swoista próba sił pomiędzy władzą centralną a samorządową. Na razie obie strony prężą muskuły a zwycięstwo w tej potyczce może znacząco wpłynąć na rozwój polskich gmin.

Rząd borykający się z ogromnym długiem publicznym przekraczającym 700 miliardów złotych rozpoczął poszukiwanie oszczędności. Ta informacja ucieszyła ekonomistów i samorządowców. Niestety sposób, w jaki dług ma być zmniejszony spowodował, że początkowa aprobata błyskawicznie ustąpiła miejsca panice. Samorządowcy oniemieli, by po chwili wybuchnąć. Ruszyli na Warszawę i grożą buntem. Wszystko z powodu pomysłu Jacka Rostowskiego, Ministra Finansów, który oszczędności zaczął szukać w samorządach. Zaproponował drastyczne ograniczenie deficytu budżetowego jednostek samorządu terytorialnego. Ministerstwo Finansów w ciągu trzech lat planuje ograniczać deficyt budżetowy jednostek do poziomu 4 procent w  2012 r., w 2013 r. - 3 procent, w 2014 - 2 procent., aż do 1 procenta w 2015 r.

Co z tym deficytem?

Deficyt, który jest różnicą pomiędzy dochodami a wydatkami gminy rośnie tym bardziej, im więcej gmina inwestuje, korzystając z pożyczonych pieniędzy oraz funduszy europejskich. Gminy, które już dziś są solidnie zadłużone, jak choćby Wrocław, przy nowym prawie mogłyby stracić zupełnie możliwość pozyskiwania nowych środków na inwestycję. Co się wtedy stanie? – Gdyby ziściły się plany ministra Rostowskiego doprowadziłoby to do zapaści inwestycji samorządów, a co za tym idzie wyhamowania rozwoju gospodarczego kraju. W przypadku Wrocławia to przekreślenie planów budowy Mostu Wschodniego, czy rozbudowy i modernizacji naszych szkół – powiedział Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia i członek Rady Fundacji Unii Miast Polskich.

Pomysł ministerstwa nie spodobał się także Jerzemu Fitkowi, wicestaroście powiatu wrocławskiego. Samorządowiec uważa, że już grudniowe rozporządzenie ministra finansów w sprawie poziomu zadłużenia lokalnych samorządów mocno ograniczyło możliwości inwestycyjne gmin i powiatów. Przypomnijmy, że zgodnie z nim do bilansu zadłużenia oprócz kredytów i pożyczek wlicza się też umowy leasingowe, podpisane kontrakty w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego oraz umowy z odroczonym terminem płatności dłuższym niż rok. - Wszystko to powoduje, że musieliśmy zmienić nasze plany inwestycyjne - tłumaczy Jerzy Fitek.

Zjazd buntowników

Za głowy złapali się także prezydenci Krakowa, Poznania i innych polskich metropolii. Wspólnie ruszyli do Warszawy, aby tam głośno zaprotestować przeciwko pomysłom ministerstwa. Wspólną konferencję pod hasłem „Czy tylko bunt może nas uratować?” zorganizowano 9 marca. Samorządowcy przywieźli do stolicy dane, przygotowane przez sztab ekonomistów mówiące o tym, że minister Rostowski szuka oszczędności tam, gdzie nigdy robić tego nie powinien. – Propozycja ta jest niepotrzebna i niebezpieczna – wyjaśniał Ryszard Grobelny, prezydent Poznania i prezes Związku Miast Polskich. - Samorządowy udział w długu publicznym wynosi zaledwie 5,8 proc., co to za oszczędność? – pytał w Warszawie Dutkiewicz. - Plany ograniczenia możliwości finansowych polskich samorządów są wysoce szkodliwe. To samorządy inwestują rocznie około 40 mld zł w rozwój kraju, gdy rząd przy dwa razy takim budżecie tylko 15 mld wydaje na inwestycje majątkowe. To na działalności samorządów ufundowany jest cywilizacyjny awans Polski – grzmiał prezydent Wrocławia.

Przedstawiciele Związku Miast Polski wyjaśniali że deficyt samorządów jest w całości związany z finansowaniem inwestycji, które oznaczają szybszy rozwój Polski, podczas gdy deficyt budżetu państwa w znacznej części dotyczy finansowania nieefektywnych elementów systemu finansów publicznych. - Zamiar zredukowania w najbliższych latach tego deficytu sektora nie może nastąpić głównie naszym „kosztem”, ponieważ spowoduje to zmniejszenie wydatków inwestycyjnych oraz pogorszenie efektywności wykorzystania środków strukturalnych Unii Europejskiej. Istotnym skutkiem takiej decyzji będzie zahamowanie tempa rozwoju Polski, na co się nie godzimy – przekonywali na konferencji samorządowcy.

Z armaty do muchy

Choć Jacek Rostowski może poszczycić się sporym doświadczeniem w dziedzinie ekonomii, został wybrany przez serwis „Emerging Markets” Ministrem Finansów Roku 2009 Europejskich Rynków Wschodzących to ekonomiści nie są przekonani do jego pomysłu.

- Walka w ten sposób z długiem publicznym przypomina nieco strzelanie z armaty do muchy: huku dużo, efekt mizerny –obrazowo wyjaśnia sytuacje dr Tomasz Kopyściański z Katedry Finansów Publicznych Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu.

- Działania ministra Rostowskiego podyktowane są koniecznością walki z galopującym długiem publicznym, sięgającym 702 mld zł według stanu na koniec grudnia ubiegłego roku. Rozumiejąc te motywy trudno jednak zaakceptować tak radykalne rozwiązania w stosunku do jednostek samorządowych, które zablokują szereg strategicznych inwestycji lokalnych i regionalnych – wyjaśnia specjalista od finansów publicznych. - Wskazywanie na jednostki samorządu terytorialnego jako na winowajców zaistniałej sytuacji jest mało uzasadnione.

Zabójczy reżim

Murem za prezydentami Wrocławia, Krakowa i Poznania stanęli także samorządowcy z dolnośląskich gmin. Pod stanowiskiem Związku Miast Polskich podpisał się Tadeusz Krzakowski, prezydent Legnicy. Także temu miastu zaostrzone przepisy mogą w przyszłości związać ręce przy korzystaniu z pieniędzy unijnych i zaciąganiu kredytów na większe inwestycje. - Sytuacja przypomina okres stanu wojennego. Nagle wszyscy obudzili się w nowej rzeczywistości – mówi Krzakowski. - Wprowadzony reżim ograniczania deficytu samorządów jest zabójczy i nierealny. Myślę, że w innych sferach publicznych powinno się szukać oszczędności.

Również włodarze mniejszych samorządów są przeciwni tak radykalnym pomysłom rządu. – To może zahamować rozwój jednostek samorządu terytorialnego – mówi Ryszard Pacholik, wójt gminy Kobierzyce. - Nas ten problem aż tak bardzo nie dotyczy, bowiem nasze zadłużenie nie jest tak duże, jak większych miast, które zbliżają się do poziomu dopuszczalnego zadłużenia. Jestem jednak za tym, żeby nie zmieniać przepisów dotyczących deficytu.

W podobnym tonie wypowiada się Antoni Kopeć, burmistrz gminy Kąty Wrocławskie. - Podzielam zdanie prezydenta Dutkiewicza – mówi Kopeć. - To ograniczy możliwości samorządów w pozyskiwaniu kredytów. Jeżeli gmina nie posiada środków własnych i nie będzie mogła ich pożyczyć, to nie będzie mogła inwestować. Na to trzeba spojrzeć przez pryzmat nie tylko tych samorządów, które posiadają jeszcze zdolności do zaciągania kredytów, ale także tych samorządów, które mają plany rozwojowe, a do magicznej bariery deficytu się zbliżają. To zburzy ich wieloletnie plany inwestycyjne – tłumaczy Kopeć i zaznacza, że Kątom Wrocławskim do tego progu jeszcze daleko.

- Zamierzaliśmy w tej kadencji wybudować 300 nowych mieszkań w oparciu o partnerstwo publiczno – prywatne – mówi Piotr Roman, prezydent Boleslawca. - Takie rozwiązania są stosowane w krajach Europy. Jesteśmy mocno zaawansowani i projekt ten cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem potencjalnych partnerów prywatnych. Po ostatnich zaskakujących decyzjach ministra finansów istnieje realne zagrożenie, że projektu nie będziemy mogli wykonać, pomimo, że jego realizacja była dobrze przygotowana i nie stwarzała zagrożenia dla finansów miasta. Partnerstwo publiczno-prywatne miało być szansą na realizację wielu inicjatyw służących naszym mieszkańcom. Odnoszę wrażenie, że działalność pana ministra hamuje rozwój naszego kraju bowiem bez inwestowania w gminach nie możemy marzyć o nadrobieniu dystansu cywilizacyjnego. Obawiam się kolejnych posunięć tego rządu, które grożą realną recentralizacją i ograniczeniem samorządności. Jeśli do tego dołożyć wspieranie nadmiernego upartyjniania samorządów to wyłania się bardzo pesymistyczna wizja nie mająca zbyt wiele wspólnego z demokracją

lokalną.

Jest pat i są pomysły

Toczące się od pewnego czasu rozmowy samorządowców z Ministerstwem Finansów zostały zerwane a strony pozostały przy swoich racjach.

- Samorządy wszystkich szczebli dysponują kwotą ok. 170 mld. zł pieniędzy publicznych, rząd – ok. 300 mld. zł. Przy takich proporcjach również limitem deficytu powinniśmy podzielić się równo: 1 proc. PKB dla samorządów, 2 proc. PKB dla rządu – przekonuje Rafał Dutkiewicz. Przedstawiciele administracji lokalnej proponują utrzymanie długu sektora samorządowego na poziomie 7 procent, a potem jego zmniejszanie, oraz możliwość „odsprzedawania” innym samorządom niewykorzystanej części.

- Obecnie stoimy na rozbieżnych stanowiskach – mówi Ryszard Grobelny, prezydent Poznania. - Ministerstwo Finansów nadal nie odniosło się do propozycji strony samorządowej w sprawie możliwości „wymiany deficytu” między poszczególnymi jednostkami – dodał. Za wygraną samorządowców kciuki trzyma także dr Tomasz Kopyściański.

- Trwałe zahamowanie wzrostu zadłużenia wymaga reform na poziomie wydatków budżetu państwa, a nie półśrodków spychających problem na zasadzie efektu domina na gminy, powiaty i województwa. Dla dobra społeczności lokalnych wypada mieć nadzieję, że protest Związku Miast Polskich odniesie skutek i zapisy rozporządzenia zostaną uchylone albo przynajmniej mocno złagodzone – mówi ekonomista.

Co dalej?

Protest i zapowiedź buntu to pierwszy krok polskich samorządowców. Jaki będzie kolejny? - Minister Rostowski musi zrozumieć, że jego zadaniem jest służba w interesie kraju, w tym samorządów. Jeśli samorządowcy: prezydenci, starostowie, marszałkowie i wójtowie mówią jednym głosem, że pomysły ministerstwa są szkodliwe dla rozwoju Polski, to tego głosu ignorować nie wolno. Będziemy korzystać z wszelkich możliwości jakie daje demokracja, żeby zastopować realizację tych złych decyzji i pomysłów – przestrzega Dutkiewicz. Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa tłumaczy, że trzeba zacząć działać póki pomysłem Ministerstwa Finansów nie zajęli się posłowie. - Jak zauważa, w poprzedniej kadencji zmieniono stawki podatku PIT, co uszczupliło dochody samorządów o 20 mld złotych. – Chciałbym aby ten parlament uniknął takich działań – mówi Majchrowski.

We Wrocławiu Rafał Dutkiewicz zyskał sojuszników. PIS, jako największa partia opozycyjna wobec Komitetu Rafała Dutkiewicza i PO, pomysłodawcy ograniczania deficytu poparł bunt. - Cieszę się że pan prezydent i inni samorządowcy dostrzegają ten sam problem, jaki my dostrzegliśmy 2 tygodnie temu. Będziemy na pewno zabiegać, aby pomóc prezydentowi nagłośnić ten problem – przekonuje Piotr Babiarz, wrocławski radny i szef klubu PIS w Radzie Miejskiej.


Paf/TOW/AS



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl