Pod koniec lat sze¶ædziesi±tych ubieg³ego wieku jednym z takich pojedynkowych terenów by³ ha³a¶liwy dzi¶ fragment boru, rosn±cego w pobli¿u starej, puszczañskiej trasy, nosz±cej na niemieckich mapach nazwê Saganer Strasse – Droga ¯agañska.
Koñcówka wrze¶nia zaczyna³a w³a¶nie ol¶niewaæ kolorami jesieni, by zrealizowaæ marzenie o us³yszeniu tych szlachetnych zwierz±t nale¿a³o zasi±¶æ w prowizorycznej czatowni ju¿ pó¼nym popo³udniem. Opodal wybranej kryjówki widnia³y ruiny domku my¶liwskiego. Nikn±ca powoli za drzewami s³oneczna tarcza resztkami wysy³anych promieni coraz s³abiej o¶wietla³a stoj±ce w ca³kowitym bezruchu drzewa, niepostrze¿enie nadci±ga³ zmierzch, a wraz z nim lekki ch³ód – tudzie¿ chmary jakich¶ muszek i bezlito¶nie tn±cych komarów. Niewiele pomog³y próby os³aniania twarzy jak±¶ siateczk± ze starego kapelusza pszczelarskiego, piekielnemu bzyczeniu towarzyszy³o swêdzenie coraz to nowych miejsc, gdzie mali krwiopijcy znale¼li dostêp do odkrytego cia³a.
Gdy ciemno¶æ zaczê³a ostatecznie zatapiaæ otoczenie, blisko czatowni ostro trzasnê³a pêkaj±ca ga³±zka. Ca³a mordêga natychmiast przesta³a mieæ znaczenie, lasem sz³o jakie¶ ciê¿kie zwierzê. Dziki przybysz musia³ wkroczyæ na gliniaste mokrad³o, przytulone do niewielkiego stawku, ¶wiadczy³ o tym dobiegaj±cy stamt±d mlaskaj±cy odg³os racic, brodz±cych w b³otnistym brzegu. Nagle wszystko ucich³o, po czym rozleg³ siê g³uchy, gard³owy pomruk – i zwierz, roztr±caj±c ga³±zki niskich ¶wierczków, popêdzi³ w g³±b lasu. Zapewne lekki podmuch, który odpêdzi³ na chwile dokuczliwe komary, zaniós³ te¿ do jego chrap zapach cz³owieka.
Po wielu mêcz±cych godzinach trwania w pó³¶nie na posterunku czerñ nieba zaczê³a wreszcie bledn±æ – i jakby w nagrodê do uszu skulonego intruza kilkakrotnie dobieg³ z boru potê¿ny ryk. Ale to by³o wszystko, czego wtedy skostnia³y podgl±dacz jeleni do¶wiadczy³…
Gdy nasta³ wreszcie dzieñ, las sta³ siê ponownie ciep³y i przyjazny, mo¿na by³o dok³adnie zbadaæ resztki domku my¶liwskiego. Wcze¶niejsze porównanie pochodz±cych z ró¿nych lat starych map tego terenu ujawni³o, i¿ chatka ta najprawdopodobniej zosta³a porzucona jeszcze przed ostatni± wojn±. Na planie z roku 1921 naniesiono j±, natomiast na mapie z roku 1944 – o wiele dok³adniejszej – ju¿ domku nie zaznaczono.
Jego pozosta³o¶ci w terenie by³y wyj±tkowo dobrze zachowane. Stanowi³a je dolna czê¶æ solidnego, grubego muru wykonanego z czê¶ciowo obrobionych bloków piaskowca. Budyneczek musia³ mieæ kszta³t prostopad³o¶cianu, do którego wchodzi³o siê przez drzwi, ocienione dwoma zapewne specjalnie posadzonymi dêbami. Te potê¿ne, imponuj±ce grubo¶ci± pni drzewa ros³y nadal przy kamiennym stopniu wej¶ciowym. Znaczna ilo¶æ gruzu, przetykana próchniej±cymi li¶æmi i ga³êziami, zalega³a wewn±trz resztek murów.
Ciekawym znaleziskiem, odkrytym kilkana¶cie metrów od ruiny, by³o kilka znormalizowanych ¶ledzi do niemieckiego ma³ego namiotu wojskowego, zwanego czasem „celt±” - od skrótu nazwy Zeltbahn. Wyprodukowano ich miliony, tak¿e w kolorach maskuj±cych. Podczas drugiej wojny ¶wiatowej stanowi³y one czê¶æ wyposa¿enia g³ównie specjalnych jednostek armii hitlerowskiej. ¦ledzie, chc±c zmniejszyæ ich ciê¿ar, najpierw wytwarzano z aluminium, jednak by³ to metal bardziej potrzebny w przemy¶le lotniczym. Gdy wiêc wojna powodowa³a coraz wiêkszy deficyt ró¿nych strategicznych surowców, ko³ki te zaczêto wytwarzaæ z drewna lub grubego drutu. Same p³achty te¿ utraci³y swoje pierwotne parametry.
Znalezione przy ruinach aluminiowe ¶ledzie pochodzi³y z 1937 roku. Sk±d siê tam wziê³y - mo¿na tylko snuæ przypuszczenia. Albo to jaki¶ przedwojenny my¶liwy korzysta³ z wojskowego namiociku, lub te¿ ¶ledzie zapomnieli zabraæ po biwaku ¿o³nierze.
Po latach zosta³ tylko jeden, przypominaj±c o wrze¶niowej przygodzie z jeleniem w tle.